środa, 28 maja 2014

Fanta-Stick, traditional Korean music in modern shell.

Have you heard of K-pop? Of course you have! If you did any sort of research about Korea you are familiar with this phenomenon, but have you ever heard of gukak? Not so many of you can say ‘yes’ I expect.
In recent years, traditional Korean musicians have begun experimenting to help modern audiences connect to older cultural content. They have created a crossover between traditional and Western music in effort to popularize traditional music which is called gukak. If you are interested in the outcome there is a show in Seoul to present it to you all and it’s called Fanta – Stick, a live, 80 min long gukak musical where the sound of traditional instruments is perfectly combined with modern beat.  The group uses traditional Korean instruments and still manages to keep the musical modern.
Everything what you think of when you hear ‘ Korean music ’ is incorporated to the performance: K-pop music, sound of the gayageum (traditional string instrument), B-boying ( Korean breakdance) and its much more  traditional version the Sangmo dance.  Performers fill out the theatre with a mix of drum beats, string music, samullori (Korean percussion music)and martial arts dancing  balancing all of  those to a perfection.

Show’s title, Fanta-Stick, refers to names of two families. ‘Fanta’, refers to the aurora of mystery portrayed by members of the String Family who remained me of the elves from Peter Pan and who perform beautifully on the traditional string instruments.  ‘Stick’ refers to the dynamic beat of the opposing Percussion Family members who use plastic barrels and wheels to play on next to traditional Janggu (drum).

The audience follow the history of String Family, which is on a quest to find the ‘Heavenly Flute’ in order to be released from their cursed lives as ghosts. Their fate criss-crosses with their rivals, the Percussion Family, when their flutist daughter falls in love with the handsome Percussionist son.
It is a live and comedic interpretation of “Romeo and Juliet” which also allows the audience to familiarize themselves with traditional Korean music art. It is simply hilarious and fit for all ages. I have heard adults and children were dying laughing so as myself. It’s a great fun for all family!




wtorek, 27 maja 2014

BIBAP. Culinary show for all group ages. Breakdance, beatbox i kulinaria na jednej scenie.

Już tak nam w krew weszło poranne wstawanie w sobotnie poranki, że przestałem nawet na to narzekać.
Nie słychać już więcej"Tak, wolne mam, a zrywam się z łóżka tak wcześnie, jakby obroku trzeba było koniom zadać, a świnkom gnój wychybać!"(nie pochodzę z Beskidu, ale słowo to lubię).
Bladym świtem, tak bladym, że nawet koty były zdziwione, iż nie trzeba nas budzić miauczeniem, bo miski puste.
Poranny, rytualny autobus do Seulu. Półtorej godziny. W sam raz na krótką drzemkę.
Tym razem w poszukiwaniu skórzanych, porządnych butów, damskich i męskich. No dobra, głównie damskich. I proszę z góry nie zakładać, iż Małżonka jakaś wybredna. W naszym mieście NIE znaleźliśmy skórzanych butów. Te szyte ręcznie-nie taki fason. Te w sklepach obuwniczych-albo skóra w środku, a na zewnątrz sztuczne. Albo całe z imitacji czegoś, czego nie udało nam się nazwać.

Nie wiem, o co chodzi, bo Koreanki noszą skórzane torebki, odwiedziliśmy kilka sklepów specjalizujących się w futrach i odzieży skórzanej(swoją drogą ładne i relatywnie niedrogie norki), ale na nogi zakładają coś, co w Europie sprzedawane byłoby w obuwniczych dyskontach typu CCC.
Albo noszą obuwie sportowe..
Nie dotarliśmy do dzielnicy celebrytów, Gangnam, ale sądząc po tym, co widzieliśmy w  międzynarodowej dzielnicy Seulu - Itaewon - szanse też niewielkie.
Pewnie się skończy na zamówieniu w kraju i wysyłce.

Z pożytecznych miejsc znaleźliśmy za to między innymi turecką cukiernię, gdzie uraczyliśmy się kilkoma rodzajami baklavy i słodką jak ulepek herbatą jabłkową, sklep prowadzony przez Hindusów, w którym były polskie sery i czeską knajpę z niezłym veprove, knedlik a zeli, czyli pieczenią wieprzową z knedlikiem i kapustą.

Po południu dotarliśmy na północno-koreańskie targowisko, w centrum Seulu.
Założona przez uciekiniera z Północy na seulskim uniwersytecie organizacja NAUH(Now, Action, Unity and Human Rights) ma na celu przybliżenie tego, jak wygląda rzeczywistość pod rządami kolejnego już dyktatora Korei Północnej.
Na niewielkim skwerze ustawione zostały stragany, na wzór północno-koreańskiego Jangmadang, czyli targowiska, na którym można kupić niezbędne artykuły i produkty.
Za dużo tam się jednak działo, postanowiliśmy napisać o tym z osobna, żeby nie ginęło w tłumie.

Potem wzięliśmy rozwód. Małżonka poszła do teatru, na pierwsze z dwóch zaplanowanych, sobotnich przedstawień, a ja dostałem za zadanie trafić do rosyjskiej dzielnicy i nie wracać bez koperku i białego sera.
Moją przewodniczką była Kanadyjka, polskiego pochodzenia. Notabene jej rodzice są z Gliwic, jakby ktoś miał wątpliwości co do małości tego świata. Ewa uczy w Seulu angielskiego. I świetnie się orientuje w mieście oraz jest doskonałym interlokutorem, szczególnie kiedy zapomina polskich słów, albo mówi o czymś z pasją, wtedy zaczyna mówić po angielsku.
Ponieważ zakupy poszły nam sprawnie, czekając na Małżonkę siedliśmy tak zwyczajnie, po polsku, pod sklepem. Z piwem w ręku. Konsumpcja trunków w miejscach publicznych nie jest tutaj zakazana.
A jako zwieńczenie pracowitego dnia, zaserwowaliśmy sobie przedstawienie pt. BIBAP.
Kolejny show, oparty tym razem na motywach kulinarnych i jednej ze sztandarowych potraw Korei, jaką jest bibimbap(dosłownie wymieszany ryż). W żeliwnym naczyniu, na podłożu z białego ryżu, podaje się podsmażone i podduszone warzywa, przyprawione pastą z papryki chili gochujang, udekorowane sadzonym jajem. Warzywa w słupki, elegancko ułożone. Przed zjedzeniem mieszamy wszystko na mniej uroczą, ale za to pyszną mamałygę.
Samo przedstawienie to urocza gromadka kucharzy, dwie skąpo odziane kucharki, dużo muzyki, tańca, dwóch panów, którzy świetnie beatboxują(imitują głosem dźwięki) praktycznie cały podkład muzyczny i oczywiście udzielająca się publiczność. Była wojna na kule ciasta na pizzę, jedna pani musiała posprzątać kuchnię po przyjęciu, po raz kolejny Koreańczycy udowodnili, że potrafią zorganizować świetną zabawę.
Po wyjściu z teatru natknęliśmy się na kilkuset policjantów, opancerzonych jak na mecz w polskiej ekstraklasie. Stali karnie czwórkami. Tego dnia, jak co tydzień zresztą, odbywała się demonstracja ludzi, niezadowolonych z tego, jak koreańskie władze potraktowały problem zatonięcia promu sprzed kilku tygodni. Faktycznie, liczba niedociągnięć i zaniedbań, które doprowadziły do katastrofy, powoduje, że włos się jeży na głowie. Z jednej strony wychodzący roześmiani, beztroscy turyści, z drugiej ogromna rzesza ludzi demonstrujących swoje niezadowolenie z procesów demokratycznych.
Dziwne uczucie..

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Perfect weather in May calls for a great day out! Korean spring does not disappoint at all.
We spent the whole day roaming the streets of Seoul, enjoying Turkish sweets and Cech cuisine at Itaewon, shopping in Uzbeki shops for certain delicacies and we ended up having fun with yet another, KTO-sponsored, performance.
Venue for BIBAP is the same one we went to to attend JUMP and it's also home for many other K-pop shows.
Walking distance from Korean Tourism Organisation's headquarters, the nearest subway is Jongno 3-ga Station(see directions at the bottom).
The audience was packed that night, majority of us were Malaysians, participating in some sales conference in Seoul. Great crowd to have fun with.
Performance takes place in the kitchen, where chefs, two of them nicknamed Cutie Chef and Sexi Chef, scantily clad ladies with looong legs, are working hard to please demanding restaurant's customers, preparing sushi, Chinese noodle soup(chicken for that dish is a friend of one of the chefs, nevertheless it gets promptly executed). Don't you worry, chick is made of rubber and it runs out from the boiling pot anyway.
Before pizza was ordered and baked, pizza doughballs battle started. Audience one, chefs null.
Fluffy, pillow-like bags filled with sponge, dusted with flour were flying all over the place.
Then a random couple got invited on stage where all of us had fun, because the chefs prepared impromptu romantic date for them, with wine and serenades.
You should have seen their faces when they were told to kiss each other!
The final dish to be prepared is bibimbap, or mixed rice for those of you who don't know Korea yet.
Two chefs, Green and Red compete with each other to cook the best dish.
Then another Malaysian lady got invited on stage and she performed like a pro! She blew a kiss to loosing chef, then she cleaned the kitchen and won the hearts of us all. She had all of us in stitches!
At the end of the show we had a chance to admire different skills again, two chefs are wonderful beat-boxers, couple of them are martial arts specialists, some of them are just cute ;)
Quick photo session and off we went, straight into hundreds of policemen, fully clad in riot gear..
Every weekend in Seoul there is some public gathering, people expressing their disappointment with how the ferry tragedy was handled, were there that night.
Eerie feeling- happy, laughing tourists from one side, silent, seriously looking riot police on the other.

Performance Times

Mondays: 20:00
Tuesday-Saturday: 17:00, 20:00
Sundays & Holidays: 15:00, 18:00



Admission/Participation Fees

VIP seats: 60,000 won
R seats (front center section): 50,000 won
S seats (other section): 40,000 won



Duration of Performance

75 minutes



Age Limit

Open to visitors ages over 36 months.



Ticket Reservations

Tel: +82-2-766-0815 /
Interpark: ticket.interpark.com (Korean, English, Japanese, Chinese)
Korea DMC: www.koreadmc.co.kr (Korean, English, Japanese, Chinese)



Transportation

Jongno 3-ga Station (Seoul Subway Line 1, 3, 5), Exit 15.
Go straight 310m and turn left onto Samil-daero Road.
Continue (120m), until you see the Cine Core Building on the left.



Fax

+82-2-6499-0816



E-Mail

bbkira@naver.com



Homepage

www.bibap.co.kr (Korean, English, Chinese, Japanese)

środa, 21 maja 2014

Busan w 48 godzin. Busan in 48h.



Długi weekend. Majowy. Budda miał urodziny 석가탄신일 (seokga tansinil), a my pojechaliśmy do Busan. To miasto portowe położone na brzegu Morza Żółtego jest drugim, co do wielkości miastem w Korei Południowej. Przez dziesiątki lat Busan wchłaniał w swoje ramy administracyjne małe miasteczka i wioski rybackie tworząc z czasem moloch, w którym mieszka nieomal 4 miliony ludzi.
Jak urodziny, to i baloniki.
Taki właśnie los spotkał Gamcheon. Koreańskie Santorini, Machu Picchu, Lego Land to tylko niektóre określenia, jakimi zarówno turyści jak i Koreańczycy określają Gamcheon Art Village, położoną w południowej części Busan. Nam miejsce to przypomina jednak bardziej brazylijskie favelas niż Lego Land choć jest bardzo urokliwe i…o lata świetlne odległe od wyobrażeń obcokrajowców o Korei. Biorąc pod uwagę historię Gamcheon skojarzenie z favelas nie jest aż tak dalekie od prawdy. Tradycyjnie była to okolica zamieszkana przez biedotę. Sytuacja bytowa mieszkańców pogorszyła się dodatkowo w latach 50-tych XX wieku, gdy w Gancheon osiedlili się uchodźcy z terenów objętych Wojną Koreańską. Liczba domostw w wiosce wzrosła z 20 do 800 w przeciągu 3 lat.


W 2009 Koreańskie Ministerstwo wyszło z pomysłem stworzenia Art Village. Celem projektu miało być poprawienie sytuacji materialnej mieszkańców oraz rewitalizowanie okolicy. Opuszczone domy przerobiono na atelier, a artystom zaproponowano współpracę przy renowacji i zmianie wizerunku miasteczka. W części opuszczonych budynków powstały państwowe kawiarenki, w których mieszkańcy znaleźli zatrudnienie a spora część z ich dochodów przeznaczana jest na dalszy rozwój miasteczka.
 



Projekt Art. Village okazał się sukcesem. Artyści rozmieścili na uliczkach Gamcheon rzeźby, instalacje, rewitalizowali skwerki, zaprojektowali poszczególne części wioski wokół konkretnego motywu n.p. „Mały Książę”, gołębie, książki. 

Najlepszy sposób na zwiedzanie wioski to po prostu zgubić się w uliczkach, małe galerie i przytulne kawiarnie zapewnią każdemu coś dla ciała i coś dla ducha.


Plaża Haeundae w Busan uważana jest przez Koreańczyków za najładniejszą plażę w Korei. Co roku w sezonie rozkłada się około 8.000 parasoli , ponieważ w Korei opalenizna uważana jest za przejaw złego smaku i każdy jak tylko może od słońca się chroni. Plaża ma długość 1.5 km więc nietrudno się domyśleć, że wygląda raczej jak parking zapchany kolorowymi samochodami przed supermarketem niż plaża z piaskiem, na której gra się w siatkówkę. Ta plaża nie jest dla was, jeśli lubicie słońce i robienie babek z pasku, natomiast nadaje się świetnie na nocne party, szczególnie w sezonie. 

Część nadmorska Busan przypomina Sopot, brakuje tylko molo. Budki z lodami i lokalnymi przysmakami, sąsiadują z kilkunasto-piętrowymi hotelami znanych marek, gdzie doba kosztuje średnio ponad $ 300, a obwieszone Pradą, zamożne Koreanki zawieszają oko na przyjezdnych surferach (tym słońce nie przeszkadza ;-)
 


Pochodziliśmy po prawie opustoszałej już Haeundae późnym popołudniem oglądając piękny zachód słońca, którego promienie odbijały się w drapaczach chmur, po czym jako „rasowi” Europejscy „turyści” mieszkający w Korei na stałe (i tęskniący czasem za bardziej europejską przekąską) udaliśmy się na kolację złożoną z „Fish & Chips”. Zapierający dech w piersiach widok na drapacze chmur i most Gwangan, będący najdłuższym mostem w Korei wybudowanym nad oceanem, do kolacji dodany był gratis. Most, po zachodzie słońca prezentował się dużo lepiej niż za dnia, toteż zdjęcia robiliśmy po zmroku.




Plaża Haeundae w stronę mostu oraz futurystycznej bryły Centrum Konferencyjnego APEC kończy się hotelem sieci  Westin, z tego miejsca przejść można już tylko po zbudowanych wzdłuż niskich klifów drewnianych podestach, które prowadzą na przystań jachtów i łodzi pływających z turystami chcącymi zobaczyć Busan z perspektywy wody; podobnie jak w Polsce na Helu, widoki tylko nieco inne ;-) Co kilkadziesiąt metrów zrobione są na podestach tarasy widokowe, z których podziwiać można ocean i spotkać po drodze syrenkę. Polacy mają Warszawską, Duńczycy Kopenhaską a koreańska Syrenka przycupnęła przy brzegach Busan.   


Po spacerku, jedzeniu, dniu pełnym wrażeń i dłuższym pobycie w jacuzzi, które notabene potrzebne było naszym zmęczonym nogom, spaliśmy jak zabici zbierając siły na dzień następny, który zaczął się od nie najsmaczniejszego, choć świeżutkiego sashimi, które zjedliśmy na lunch na jednym z bardziej znanych Targów Rybnych w Korei -Jagalchi Market.  

Porcje "rosołowe".

Posileni rybką wsiedliśmy w metro, przesiedliśmy się na autobus i już po około 2 godzinach…… podziwialiśmy świątynię buddyjską Yonggungsa położoną nad brzegiem Pacyfiku.  W okolicy Urodzin Buddy świątynie przystrajane są mnóstwem papierowych lampionów, do których wierni przytwierdzają swoje prośby lub podziękowania.  



Przy posągu Złotego Buddy na obrzeżach Haedong Yonggungsa Temple zjadłam najlepsze hotteoki, czyli placuszki z ciasta ryżowego, z brązowym cukrem i nasionami, a Małżonek-najsmaczniejszy odeng w Korei.


Przepis prosty :)
Małżonek wypił jeszcze wywar z jakiegoś zielska, rzekomo kuracja-cud.Nie zaszkodziło, to na pewno,po czym wyruszyliśmy w drogę powrotną do Wonju. 

                                                    PRZEPIS NA HOTTEOKI

1. Na ciasto na 8 sztuk potrzebne będą:
- 2 łyżeczki drożdży instant, 2 łyżki cukru, 1/2 łyżeczki soli, 1 łyżka oleju, 1 szklanka letniej wody.
Podane składniki dobrze ze sobą wymieszać, dodać 2 szklanki mąki, wyrobić na ciasto.
Przykryć miskę folią spożywczą i odstawić do wyrośnięcia, na około 1 godzinę. Ciasto powinno podwoić swoją objętość. Zagnieść raz jeszcze, by usunąć pęcherzyki gazu z ciasta.
Odstawić do ponownego wyrośnięcia na 10-20 minut.

2. Na nadzienie wymieszać 1/2 szklanki brązowego cukru z posiekanymi orzechami włoskimi czy jak na zdjęciu powyżej, z nasionami słonecznika i pestkami dyni.Można dosypać cynamonu.

3. Na posypanej mąką stolnicy zagnieść ciasto, uformować kulę i podzielić ją na 8 części.

4. Kulkę z ciasta spłaszczyć w dłoniach, nałożyć łyżką cukier z nasionami, zlepić od góry brzegi, formując z powrotem kulę.

5. Rozgrzać na patelni olej, położyć kulkę i smażyć przez 30 sekund, aż lekko zbrązowieje.
    Potem kulkę obrócić i rozpłaszczyć na patelni szpatułką, do rozmiarów mniej więcej płyty CD(albo spodka do filiżanki, jak kto woli). Smażyć przez około 1 minutę, aż się przyrumieni na złoty kolor.
6. Placuszki powtórnie obrócić, zmniejszyć ogień do minimum i przykryć patelnię, smażyć przez kolejną minutę. Cukrowe nadzienie zamieni się w pyszny syrop.
Podawać na ciepło, ze szklanką mleka. Fani tej słodyczy reprezentują wszystkie grupy wiekowe.


                                                                  SMACZNEGO!!!

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...